Dalek i Dr Who, fot Natalia |
Nie dawno zakończyłem dla ZHPu Kurs Przewodnikowski T.A.R.D.I.S, jak nazwa wskazuje fabuła opierała się o Dr. Who. Z jakieś 2 lata temu moja Natka pokazała mi Doktora Who. Na początku traktowałem to jako wspólny czas ale potem, przyznam że się wciągnąłem. Serial wciąga, cała fabuła jest inspirująca np dla kursów, biwaków, rajdów itp . Jest też w nim wiele mądrych sentencji.
12 marca w Krakowie odbył się pierwszy zlot fanów Doctora Who. Natka bardzo chciała pojechać, a nie miała z kim, więc... pojechałem. Rozważaliśmy kilka opcji i wybraliśmy kompromis między cena i czasem podróży, czyli pendolino. Naprawdę byłem pod wrażeniem. 7:50 wyjazd i kilka minut po 10 już byliśmy w Krakowie. Wygodnie, dużo miejsca w nogach i cicho. Wracaliśmy TLK, widać różnice.
W Krakowie udaliśmy się do Hostelu który był ze 3 min od Rynku i poszliśmy na miejsce Whomanikonu, które też było w sumie blisko od Rynku. Każdy kto był w Krakowie przyzna, że wszędzie jest blisko. Z komunikacji miejskiej skorzystaliśmy chyba tylko raz, ale tylko dlatego, że nas nogi bolały.
Natka była w swoim żywiole. Ja jej towarzyszyłem, ale się nie nudziłem :] . Nie zabrakło oczywiście prawdziwego T.A.R.D.I.S . Historia z nim związana jest przewspaniała. Para jedzie do Cardiff do Wali, tam w centrum Dr Who się zaręczają, potem okazuje się, że w Cardiff trwa zlot fanow Dr Who, spotykają jedną z czołowych postaci nowych serii. Przyszła Panna młoda mówi do swojego taty że chciałby T.A.R.D.I.S, a on ściąga dane techniczne i ... buduje.
Po całym wydarzeniu spotkaliśmy się z Niewiastą i jej lubym, pochodziliśmy troszkę, pogadaliśmy, zrobiliśmy zakupy na kolację i śniadanie i każdy poszedł w swoją stronę. Nasz Hostel był oki. Choć miałem wrażenie że łóżko na którym śpimy jest starsze od Krakowa.
Kolejnym miejscem, które było bardzo blisko to filia Muzeum Narodowego w Krakowie gdzie poszedłem tym razem sam obejrzeć wystawę :Szuflady Szymborskiej" gdzie można było dotknąć przedmiotów poetki, posłuchać jej głosu przez telefon, czy poprzeglądać zawartość jej szuflad.
Wychodząc zaszliśmy na chwilkę na Uniwersytet Jagieloński i udaliśmy się na piechotę do Muzeum Historii Sztuki Współczesnej. Tam to już Natka w pewnym momencie nie wytrzymywała. W sumie ja też, zwłaszcza ten gadający człowieczek z ludzkim ciele mówiącym coś w stylu i tak umrzecie.

Wiem, że nie wszystko rozumiałem co autor miał na myśli, ale niektóre prace w prosty sposób przedstawiały obecna sytuacje w różnych częściach świata. Ciekawy, choć nie do końca obejrzałem, był dokument mówiący jak reżyser namawia byłego więźnia obozu zagłady do odnowienia tatuażu z numerem.
Abstrakcją jest dla mnie topienie zabawek na dywanie i wieszanie ich na ścianie. Nie oceniam bo nie rozumiem. Na takie miejsce trzeba mieć i czas i siły, ani jednego ani drugiego nie mieliśmy.
Wróciliśmy tramwajem na rynek. Chyba mi się teraz może pomylić chronologia ale poszliśmy na obiad do Glonojada, przewspaniały wegetariańsko wegański ala bar mleczny. Bar mleczny bo ceny jak w barze mleczny, a wielkość i jakość potraw naprawdę bardzo dobra, o czym może świadczyć duży ruch.
Odpoczęli więc w drogę, spacerkiem na Wawel. Jak pokazuje zdjęcie zmęczenie sztuką współczesną minęło. Mały sperek po siedzibie Król Polskich i deptakiem wzdłuż Wisły i wracamy powoli.
Po drodze mały deser w Karmello. Tak w ogóle podczas pobytu w Krakowie sprawdzałem gdzie się dało, gorące czekolady i nigdzie się nie zawiodłem. W Sukiennicach z lodami przepyszna, chyba mój nr 1 :].
Udaliśmy się na dworzec PKP, a raczej do przydworcowej galerii na małe jedzonko jeszcze. Tak w o gole dużo tam jedliśmy. TLK i Warszawa. Ale to nie był jeszcze koniec, musieliśmy zdążyć na ostatni pociąg. Mały trucht przez centralny na śródmieście. Przyspieszenie na schodach na górę kupuję bilety. Wylatuje 1 daje Natce i mówię aby biegła, ja biorę drugi i gonię. Natka wpada do wagonu metra ja niezauważony tuż za nią. Mała przerwa i na II linię metra i.. jest pociąg przyspieszamy i potem już spacerkiem na pociąg.
Długa podróż tak od soboty rano do nd wieczór, intensywnie i w ruchu. Prawie jak podróż do Katowic, tylko ze fajniejsza :]
Wiem, że nie wszystko rozumiałem co autor miał na myśli, ale niektóre prace w prosty sposób przedstawiały obecna sytuacje w różnych częściach świata. Ciekawy, choć nie do końca obejrzałem, był dokument mówiący jak reżyser namawia byłego więźnia obozu zagłady do odnowienia tatuażu z numerem.
Abstrakcją jest dla mnie topienie zabawek na dywanie i wieszanie ich na ścianie. Nie oceniam bo nie rozumiem. Na takie miejsce trzeba mieć i czas i siły, ani jednego ani drugiego nie mieliśmy.
Wróciliśmy tramwajem na rynek. Chyba mi się teraz może pomylić chronologia ale poszliśmy na obiad do Glonojada, przewspaniały wegetariańsko wegański ala bar mleczny. Bar mleczny bo ceny jak w barze mleczny, a wielkość i jakość potraw naprawdę bardzo dobra, o czym może świadczyć duży ruch.
Po drodze mały deser w Karmello. Tak w ogóle podczas pobytu w Krakowie sprawdzałem gdzie się dało, gorące czekolady i nigdzie się nie zawiodłem. W Sukiennicach z lodami przepyszna, chyba mój nr 1 :].
Udaliśmy się na dworzec PKP, a raczej do przydworcowej galerii na małe jedzonko jeszcze. Tak w o gole dużo tam jedliśmy. TLK i Warszawa. Ale to nie był jeszcze koniec, musieliśmy zdążyć na ostatni pociąg. Mały trucht przez centralny na śródmieście. Przyspieszenie na schodach na górę kupuję bilety. Wylatuje 1 daje Natce i mówię aby biegła, ja biorę drugi i gonię. Natka wpada do wagonu metra ja niezauważony tuż za nią. Mała przerwa i na II linię metra i.. jest pociąg przyspieszamy i potem już spacerkiem na pociąg.
Długa podróż tak od soboty rano do nd wieczór, intensywnie i w ruchu. Prawie jak podróż do Katowic, tylko ze fajniejsza :]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz