poniedziałek, 15 września 2014

Bezsilność

Hej, chciałbym się czymś podzielić. W 2006 roku zrobiłem BOR ZHP, potem był jeszcze kurs PCK, BLS/AED potem jeszcze jeden drobny. W między czasie zdarzały się drobne przypadki gdzie komuś pomogłem. Dziś kilka minut po północy niestety miałem okazję sprawdzić się w czymś na prawdę dużym. I co ? Straszna bezsilność i niemoc. Kila minut po północy kiedy leżałem już w łóżku usłyszałem dziwny dźwięk, coś jakby zerwała się blokada w tirze i się coś wysypało. Potem jakieś głośne krzyki, wyjrzałem na balkon słyszę wyraźnie, poszedłem na ogródek by wyjrzeć co się dzieje i patrze nic nie widzę ale coś jest na rzeczy, spodnie buty i mała apteczka i lecę. Stoi kilkoro ludzi dalej i jakieś dziwne światło z podwórka kolegi się świeci patrze a tu na jego działce auto na dachu, pytam się czy wezwano pomoc i facet który tam był krzyczy
ratuj ich. Wyciągnąłem tel i 998 [ u mnie PSP jest połączone z karetkami ] jak dawałem komunikat zrozumiałem ze już wiedza. Idąc dalej widzę drugi samochód przy ogrodzeniu, pusty w środku. Wchodzę na ogródek i widzę 4 rannych poza samochodem. Komu pomóc najpierw. Ten co krzyczał uratuj ich był jednym z poszkodowanych i był pobudzony i był duży, zdążyłem tylko się zorientować ze każdy oddycha i jest z nimi kontakt, 3 osoby twierdziły że są sparaliżowane bo ich bolą plecy ale kończynami śmigali równo, ten pobudzony miał rozcięty łuk brwiowy i gadał ze ma zmasakrowana twarz, udało się go przekonać ze nie. Nagle krzyknął ze jeszcze jedna osoba jest w aucie, krzyknąłem do świadków by mi pomogli bo jest jeszcze jedna osoba, usłyszałem ze nie żyje, poprosiłem jednego z pierwszych świadków by mi pokazał że może coś da się zrobić, [ ... tu wyciąłem tekst, w każdym razie nie dało się jej pomóc...] Poprosiłem tego samego gościa by mi pomógł posadzić tych dużych to spróbuję komuś pomóc. Miał problem z jednym reszta się usłuchała. Warunki teraz jak patrze z perspektywy trudne, ciemno, słabe światło z latarni i ten pobudzony gościu.Bezsilność moja na tym polegała ze z moja apteczką nie pomogę każdemu a dwa ze nie mogę nawet dobrze podejść do nikogo i ten pobudzony człowiek. Niestety jedyne co mogłem zrobić to szybki wywiad i wsparcie psychiczne . Pomogło. Jeden z dużych facetów posłuchał się, przestał się niepotrzebnie ruszać, uskarżał się na ból pleców, myślał że jest sparaliżowany więc mu powiedziałem ze porusza wszystkimi kończynami więc się uspokoił. Szybko przyjechały służby i się już nimi odpowiednio zajęli. Co się stało ? Ekipa co dachowała wyjechała z podporządkowanej. Samochód który w nich uderzył miał przód zniszczony ale pasażerom nic się nie stało. Na miejscu jako pierwszy był taksówkarz który akurat za nimi jechał i ich powyciągał z auta i pozostawił, ale potem pomógł mi by mnie duzi panowie nie ruszali i nie przeszkadzali. Straszna nie moc kiedy chcesz pomóc, wiesz ze nie możesz. I tak wiem ze głupio zrobiłem że w tak trudnych warunkach prawie że w piżamie wszedłem na ten ogródek, ale tak myślę ze trzeb zwracać uwagę na kursach na aspekt psychologiczny, na przeżycia ratownika, bo to naprawdę paskudne uczucie . Wiem ze byłem mega opanowany, i potem ze mnie schodziło, Ciesze się ze podjąłem chociaż próbę. Nadal schodzi, nadal coś we mnie siedzi. Nadal docierają do mnie informacje o tym, kto jechał i że jedna z osób co trafiła do szpitala zmarła. Mam nadzieję, że dziś będzie spokojna noc, i spokojny sen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz