poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Na zachód #3 Atlanta


PODRÓŻ

Wstaliśmy rano zjedliśmy śniadanie i okazało się, że Knoxvillowa Polonia chętnie nam pomoże w dotarciu na dworzec autobusowy. Daleko nie było, ale wystarczająco by sprawić problem mały z przemieszczeniem się małym dzieciom. Do trzech  czy czterech aut spakowaliśmy wszystkie walizki i w drogę. Przestrzegli nas byśmy uważali na czarnych bo kradną.

Myślałem, że Megabus to ten taki duży autokar co w filmach pokazują. Tu okazało się że to taki Piętrowy Polskibus. Na górze przede wszystkim Polacy a na dole czarnoskórzy. Jak się później okazało nie podobało się im to bardzo. Panu kierowcy chyba też. Nie wiem może chodziło o to że tyle dzieciaków, ze tyle bagaży. Jak była prośba by wyłączyć klimatyzację bo zamarzamy to stwierdził, że chyba oszukujemy bo jego odczyty wskazują, że wszystko jest w normie.

Podróż minęła szybko i tak naprawdę przyjemnie. To co zrobiło na mnie wrażenie to jednak przestrzeń, autostrada SIEDEM PASÓW W JEDNĄ STRONĘ  a tuż obok połacie zieleni, które się ciągną i ciągną. Jak wysiedliśmy w Atlancie to poczułem się jak na filmie amerykańskim. Dużo osób jak z gangu i w gangsterskich autach [ według wzorca filmowego], ale też dużo policji.



Szybko się zebraliśmy i poszliśmy do Hotelu. Z zewnątrz nie pozorny. Trochę w klimacie moteli, ale recepcja i zaplecze stołówkowe robiło wrażenie, w ogóle śniadania tam były rewelacyjne, do tej pory tęsknię za goframi z jagodami. Oczywiście Super Masło zostawiło swój ślad jak podczas jednego ze śniadań spalili tosta. Podobno dosłownie się palił.

Teraz jak czytam byliśmy chyba w jakieś filii tego hotelu, bo jak patrze są różne Hyatt'y. Nie ważne. Pokój był przestronny, ale łazienka, hmm.... Po hotelach spodziewam się czegoś innego. Podobno standardy Europejskie nie są równoznaczne z Amerykańskimi, choć Holiday Inn w Józefowie i w Knoxvill są na takim samym wysokim poziomie. Ważne że do najważniejszych atrakcji było bardzo blisko, wszędzie chodziliśmy pieszo.

ATLANTA

Atlanta to miasto głownie czarnoskóre. Spaliśmy chyba w centrum tej metropolii i dowiedzieliśmy się by o zmierzchu nie wychodzić już z hotelu, bo wszyscy krawaciarze jada do domu i na miasto wychodzą nieciekawi ludzie. To co rzuca się w oczy to bezdomni, cała masa bezdomnych i chyba wszyscy czarnoskórzy. To co jednaka rzuciło się w oczy to ogrom tej aglomeracji. Warszawa przy Atlancie to osiedle domków parterowych.

Wiem, że nie zobaczyłem wiele Atlanty, wiem że jest masa miejsc które warto zobaczyć, jak np. odpowiednik warszawskiej pragi itp. Może innym razem, może jak będzie jakiś przewodnik. Zawsze się zastanawiałem czemu przekazy medialne z USA inaczej wyglądają. Teraz wiem. Bo tam po prostu wszystko inaczej wygląda. Ludzie tam się chyba nie śpieszyli.

A teraz o malej przygodzie na sam początek. Kiedy rozpakowaliśmy się postanowiliśmy coś zjeść. Tuż obok hotelu była restauracja Max Lager's. Nie była najtańsza i postanowiliśmy szukać dalej. Szliśmy jedną główną ulicą i szukaliśmy czegoś. Było chyba już około 20 więc teoretycznie nie powinniśmy opuszczać hotelu. Wszędzie masa ludzi i kolejki, przez co szukaliśmy dalej. Dostaliśmy na recepcji kilka ulotek gdzie można zjeść.

Jak się domyślacie nasza orientacja w terenie nie była najlepsza, co skutkowało tym, że gdybyśmy poszli 50m dalej niż miejsce w którym zawróciliśmy doszlibyśmy do taniej pizzeri. Odczuwałem stress, miejsce którego nie znam, świadomość, że nie jest tak super bezpiecznie to nie do końca  to. Chodziło o dzieciaki.

Sam bym sobie poradził, ale odpowiedzialność za dzieci troszkę mnie ograniczała, dlatego nalegałem by wrócić. Ostatecznie skończyliśmy u Max Lager's. Była tam pizza za 13$ ale wielkości talerzyka deserowego, ale najlepsza jaką do tej pory jadłem[  28.03.2015 ]. Kiedy indziej poszedłem tam rezerwować stolik i Pani poprosiła mnie o imię i nazwisko, to z Przemysław, potem z Przemka stałem się Jon'em. Jak poprosiła o nr tel, to jak zobaczyła że to nie uesowy nr to zrezygnowała.

No dobra, ale co z tą przygodą ? Okazało się że jak szukaliśmy lokalu gdzie możemy zjeść weszliśmy do sieci restauracji Hooters[  spytaj googla co to jest ]. I o dziwo ja się nie zorientowałem, choć moj męski gen coś musiał zarejestrować. Sylwia po wyglądzie stwierdziła, że dobrze że tam nie zostaliśmy a ja nie wiedziałem czemu. Nie zostaliśmy bo za długo trzeba by było czekać na stolik.

Kiedy w lipcu 2014 oglądałem z moją lubą Niepowstrzymany zrozumiałem dopiero w jakim lokalu byłem z grupką wówczas trzecioklasistów. W tym filmie było małe nawiązanie do tego, a ja czułem że skądś to znam, aż sprawdziłem. A pro po filmów. Po powrocie dziwnym trafem oglądałem serie filmów których akcja dzieje się w atlancie. Część z nich poznałem po miejscach które widziałem.

COCA COLA

W samej Atlancie jest dużo ulic Peachtree, więc można się na początku pogubić. To co jest ciekawe, to że nie ma tam żadnego drzewa brzoskwiniowego. Może wynika to z tego ze Georgia jest znana jako "Stan Brzoskwiniowy". A czemu wybraliśmy Atlantę ?  Bo jest najbliżej Knoxville i ma dla dzieci ciekawe atrakcje.

Dr. John Pemberton - twórca Coca Coli
Skąd pochodzi Coca Cola? Z Atlanty, a tak dokładnie z Europy, ale recepturę sprzedano za bezcen w XIX w i poszło dalej w świat. W Atlancie jest nowoczesne muzeum Coca Coli - World of Coca Cola. A w środku wszystko i nawet więcej co dotyczy tej firmy, tego napoju i innych brendów tej marki.

Nie wiem czy to przypadek [ nie sądzę ], że World of Coca Cola mieści się przy ulicy[ z nr włącznie ], który znają wszyscy fani Sherlock'a Holms . W linku widać także troszkę Oceanarium.

Muzeum jest nowoczesne i w ciekawy sposób pokazuje dzieje tego kultowego napoju, który jest obecny wszędzie. Na dzień dobry przewodnik opowiada kilka słów i mały Quiz, jaki był napój robiony przez Cole ?  Fanta, trzeci był Sprait, albo odwrotnie :p.

Później jest taka prawdziwa sala World of Coca Cola. Oczywiście nie zabrakło Polskiego akcentu. Ciekawe czy znaleźliście. Potem jest oglądanie filmu promującego firmę. Najczęściej oglądamy później jego fragmenty w reklamach tej firmy, który wiążą się z emocjami. W reklamach widzimy fragmenty w filmie układa się to w całość.

Na "koniec" jest otwarta przestrzeń i można chodzić po różnych salach już samodzielnie, ale zanim to się stanie wchodzimy do szklanki którą zalewa się coca colą, taki symbol że ją poznajemy od środka. Standardem jest kino 4/5D. Czyli dużo dużo więcej niż standardowe 3D.  

W Internecie nie brakuje Filmów z World of Coca Cola, więc raczej Was nie zasypie swoimi, w każdym razie mamy na kim się wzorować :] [ misiek ]

Jest tam co oglądać, od Historii, przez idee, do gadżetów. Jest też sala, gdzie można się napić wszystkiego co wytwarza Coca Cola. Są napoje, które występują tylko na danym kontynencie. Ja próbowałem Europę, Afrykę, Azję i Amerykę Południową. Reszty już nie dałem.

Wychodząc z tej atrakcji możemy zabrać ze sobą butelkę Coli ze specjalnym znaczkiem, że to z World of Coca Cola. Moja po dojechaniu do domu i pozostawiona została potraktowana jak pusta butelka i ktoś ją wyrzucił.

To jeszcze nie koniec. Jest też oczywiście SKLEP z pamiątkami, a w nim wszystko co sobie wymyślisz z logiem Coca Coli. Dosłownie. Ubrania, naczynia, przedmioty codziennego użytku itp. Jest w czym wybierać. Mój gen gadżeciarstwa aż krzyczał kupuj kupuj kupuj!!!. Na szczęście rozsądek i odpowiedzialność go zagłuszyły.

Była to na prawdę ciekawa atrakcja turystyczna dla dużych i małych. Koszt nie jest duży. My kupiliśmy Citypass, czyli zbiór tańszych biletów do wielu atrakcji. My się ograniczyliśmy do tych które są oddalone od siebie max 1000m. A z hotelu do najbliższej mieliśmy z 10 min piechotą. Naszym następnym celem było jedzenie. 

Przerwa na posiłek troszkę trwała, był to też czas na uzupełnienie płynów bo jednak klimat południa Ameryki potrafi dać w kość. Tego gorąca się nie odczuwa że trzeba się chować do cienia, to jest tak po cichu i trzeba po prostu o tym pamiętać bo nagle może nam się zrobić ciemno przed oczami.

CNN

 Naszym kolejnym celem tego dnia była siedziba CNN. Aby tam dotrzeć przeszliśmy przez piękny Park Olimpijski . Dużo przestrzeni fontann i bezdomnych:p. Ale można też tam zaobserwować wiewiórkę szarą :]


Sam siedziba CNN jest pod pewnymi względami ciekawa. Jest to wielkie centrum handlowe + TV + Bloki mieszkalne. Już nie pamiętam co było pierwsze, TV czy bloki, w każdym razie wszystko to było oddzielnymi przestrzeniami i postanowiono to to połączyć.

Tak jakby pewną przestrzeń postanowiono domknąć budując dach i ściany. Samo zwiedzanie nie zrobiło wrażenia, ale tylko dlatego, że już kiedyś byłem w TV, a dokładnie w TVP, wiec nic nowego nie widziałem, poza tamtejszymi gwiazdami CNN, programem na żywo i studiami redakcyjnymi, na Amerykę, Świat, itp. Pamiętam że byłem też w studiu latynoskim.

Wszystko to pisze z perspektywy 11 miesięcy więc może mi trochę poumykać. Sam zasięg telewizji robi wrażenie. CNN w Atlancie to centrala, główny oddział. Cala podróż zaczyna się od wjazdu na szczyt ruchomymi schodami, a wcześniej kontrola jak na lotnisku Heathrow. Po wjechaniu na gorę jest stół redakcyjny gdzie zdjęcia może robić teoretycznie tylko specjalna osoba. Zdjęcie można potem odebrać przy wyjściu za jedyne 20$. WTF ?!?!?!

A że Super Masło zdolne jest zrobiliśmy zdjęcie zdjęciu za Free. W między czasie przechodzi się przez różne studia gdzie poznaje się magie TV.

Na sam koniec wychodzi się wprost do sklepu gdzie wszystko ma logo CNN lub jakiegoś ich programu w tym CN. Przymierzałem kilka kurtek, zapominając ciągle o innej rozmiarówce, dlatego m.in kupiłem za duże T-shirty CNN.

A że to także centrum handlowe jest też gdzie co zjeść. Ze to Ameryka pizza poszła w ruch:] i pora wracać do Hotelu. Po drodze namierzyliśmy mały sklepik ala osiedlowy, było tam wszystko poza owocami i warzywami. Tam mają wszystko większa, dezodoranty, butelki z wodą, ich Milkyway jest tak duży ze nasze snikers wyglądajanią przy nim jak nasz Milkyway. Obok był inny sklep ale nas z niego wyproszono bo dzieci bo alkohol tam też dostępny był.

OCEANARIUM

Następnego dnia czekała Nas ostatnia atrakcja, Oceanarium, podobno największe na świecie. Było duże to fakt bo samo zwiedzanie zajęło nam 5 h, ale było warto. Jest tam cała masa sal tematycznych poświęconych danym regionom świata lub konkretnym gatunkom. Jedna z atrakcji była możliwość dotknięcia rekina lub płaszczki co też oczywiście uczyniłem.

Można by teraz zrobić listę sal i co w każdej się znajduje, ale to zawsze można zrobić wchodząc na stronę [           ] lub odwiedzając YT i wpisać oceanarium atlanta. Jednak osobiste przeżycia to maja swoją wartość. Udało nam się na styk wejść na pokaz delfinów. Było to w formie sztuki teatralnej która odbywała się w i wokoło olbrzymiego szklanego basenu, gdzie główną rolę odgrywały Delfiny.

Sztuka oczywiście była o walce dobra ze złem. Sam scenariusz nie powalał, ale cała oprawa dźwiękowa, efekty specjalne i to co robiły delfiny i ludzie razem wzbudziło mój podziw. Ci co zajmowali pierwsze miejsca mogli liczyć że zostaną przemoczeni :] . Po przedstawieniu okazało się ze mamy jedna zgubę, ale szybko się znalazła.

Z takich dodatkowych atrakcji było też kino ileśD. Historyjka ala Gdzie jest Memo  a podczas niej między innymi deszcz z nieba a raczej z sufitu. Pamiętacie film Szczeki ? W któreś części jest taki tunel pod woda gdzie można oglądać podwodne życie, tu też taki jest .  Widok Waleni natomiast był lekko hipnotyzujący, może to zasługa muzyki w tle. Nie zbrakło też małych przepychanek w oceanarium wśród zwierzaków.  Ekipy z ZOO z NYC, nie było ale te Pingwiny też były fajne :]

Oceanarium jest też swego rodzaju centrum handlowym, gdzie można naprawdę bardzo dobrze zjeść, kupić masę pamiątek i ubrać się tak żeby wszyscy wiedzieli gdzie byliśmy. Jest też dużo drobnych atrakcji dla dzieci. Dzieci się tu nie nudzą a dorośli mogą odpocząć. Sale są tak pomyślane że niemal nie da się zgubić i dzieci mogą dość swobodnie się przemieszczać.

Za niedaleki czas w tym poście tu pojawią się dodatkowe filmiki i zdjecia ufff

C.D.N



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz