To jest bardzo długi, nie-facebookowy post. Ale przeczytajcie go. Bo byliśmy świadkami czegoś wyjątkowego.
Wczoraj w Warszawie na otwaricu Szczytu Klimatycznego zdarzyło się coś naprawdę niezwykłego - przemawiał Yeb Sano, szef delegacji Filipin. Po zwyczajowych, kurtuazyjnych, choć najwyraźniej szczerych podziękowaniach skierowanych do organizatorów i warszawiaków, za miłe przyjęcie, Sano poruszył wszystkich opowiadając o katastrofie, jaka dosłownie kilka dni temu dotknęła jego kraj i jego rodzinne miasto - super-huragan Haiyan zniszczył kraj i pochłonął ponad 10 tysicy ofiar.
Sano opowiadał o swoim sytuacji całego kraju, a także o wielu miejscach na całej Ziemi, których mieszkańcy drastycznie odczuwają efekty zmian klimatu - ekstremalne zjawiska pogodowe, huragany, powodzie, susze, braki wody. To wszystko - mówił Sano - dzieje się dokładnie w czasie Szczytu.
Aż wreszcie powiedział też o swoim bracie, który przez długi czas nie dawał znaku życia po huraganie, o swoich sąsiadach i rodakach. Głos łamał mu się ze wzruszenia. Na koniec wezwał delegatów to ambitnej pracy nad porozumieniem klimatycznym. Dostał owację na stojąco.
"Mówię nie tylko w swoim imieniu, ale w imieniu tych, którzy już nie mogą mówić po huraganie. Mówię w imieniu tych, których huragan ocierocił. Mówię w imieniu tych, którzy jak mój brat, walczą teraz z czasem, ratując ocalałych".
To było wielkie i poruszejące przemówienie. Mamy nadzieję, że pod polską prezydencją Szczyt Klimatyczny dorośnie do tej wielkości.
Całość można obejrzeć TU
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz